niedziela, 14 grudnia 2014

Kominek - ostateczne starcie

 Wykończyłam drania. Do poprawki jakieś niedoróbki zostały, typu bejcowanie niedokładności, pociągnięcie lakierem matowym i inne drobiazgi. Miałam problem z przerwą pod górną półką, konieczną ze względu na wentylację. Na allegro kupiłam jakiś indyjski karnisz, który przycięłam do właściwych rozmiarów. Odcięte boki wykorzystałam na dole, do przysłonięcia wsporników. Ktoś mi zadał pytanie, ile mnie to kosztowało i czy było warto. Policzyłam mniej więcej, bo nie cena była dla mnie najważniejsza - wyszło około 700 zł, razem z karniszem (z czego 350 zł to cena kominka). I warto było zrobić to własnymi rękoma. Nawet jeśli nie wygląda to sklepowo i designersko. Mam jednak ogromną satysfakcję. Kiedy siadam w fotelu przy kominku, widzę najdrobniejsze szczegóły, których niedoskonałości się oczywiście czepiam, ale ogólnie satysfakcja jest ogromna. Praca  z drewnem tak mi się spodobała, że planuję zrobienie biurka i szafki na czasopisma. Zastanawiałam się też nad dywanem - zostało mi sporo odpadów drewnianych, mogłabym zrobić ramę do tkania. Zaplanowałam co prawda zrobienie dywanu na szydełku, ale tkany byłby chyba ciekawszy. Córka zadała mi pytanie: co ty jeszcze wymyślisz? Ano na najbliższy weekend mam zaplanowane robienie ozdób świątecznych z wnukami, potem szlifowanie i olejowanie blatu kuchennego. A potem już tylko za garnkotłuka świątecznego będę robić. Gwoździem ma być kaczka z nadzieniem z masy kasztanowej.


2 komentarze: