Poduszki tym razem na wyraźne zamówienie, zarówno wzór, jak i kolorystyka. Kolory całkiem nie dla mnie, niebieskiego nie znoszę. Ale robiłam z przyjemnością, pendant do pokoju kilkuletniej sympatycznej dziewczynki.
Zapasy na zimę, częściowo uwidocznione. Głód mi zimą nie grozi. Zrobiłam fasolkę, botwinkę, konfitury (wiśniowe, truskawkowe i morelowe), sos pomidorowy, sos słodko-kwaśny, przecier ogórkowy, soki. Zostało mi jeszcze odrobinę miejsca - na powidła śliwkowe i sałatkę wielowarzywną.
Zawsze mnie bawiły ekstremalne robótki ręczne, począwszy od przetworów, a skończywszy na pracach kominkowych. Wytwory rąk moich bawią mnie podczas wytwarzania i cieszą oko po zakończeniu. Zgrabnie potrafię ominąć zmysłami niedoróbki i niedopatrzenia. Chwilowo robię nic. Jak moja kiciunia młodsza. Kiciunia starsza robi to samo w innym pomieszczeniu. Ale ja już myślę, co by tu jeszcze sprokurować...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz