Powidła śliwkowe wyszły świetne. Prawie bez cukru, więc są odpowiednio kwaskowate. Już teraz wyobrażam sobie zimowe śniadanie, niespieszne takie. Świeża bułeczka owsiana lub orkiszowa, masło i śliwkowa kropla lata. Ciepła piżama, ogień w kominku i śnieg za oknem. I bambosze z bąbelkami.. I mruczące koty na kolanach. I jak ja się rozbujam na tym fotelu po ortodromie...
Powidła śliwkowe (lub morelowe)
2 kg śliwek węgierek
1 szklanka cukru (zależy od śliwek, można mniej lub więcej)
dużo czasu
Śliwki wypestkować, pokroić na ćwiartki. Do gara i zasypać cukrem. Przykryć folią i pozostawić na noc. Rano gotować pod przykryciem, aż śliwki się rozmemłają. Odkryć i gotować około 1/2 godziny. Odstawić. Gotowanie powtórzyć następnego dnia. Jeśli są zbyt rzadkiej konsystencji odstawić i gotować jeszcze dnia następnego. Mieszać często, żeby się nie przypaliły. Gorące do słoików, słoiki odwrócić do góry dnem do wystudzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz