czwartek, 30 czerwca 2011



Jonasz Kofta oczywiście.

Kiedy codzienność zmęczy ci oczy
A skrzydeł nie masz, by odfrunąć
Narasta w tobie chęć, by się stoczyć
Wypoczynkowo obsunąć
Nie ma powodu się niepokoić
Gdy sens tej zasady uchwycicie
Staczać się trzeba powoli
Żeby starczyło na całe życie

Być wzorem dla samego siebie
Modelem opiewanym w pieśniach
Bardzo chwalebne, ale sam nie wiesz
Kiedy sam siebie zaczniesz przedrzeźniać
Życie to nie jest jeszcze życiorys
Życie powstaje w brudnopisie
Tylko staczać się trzeba powoli
Żeby starczyło na całe życie

Kiedy już wlazłeś pod górę
Nerwy ci drgają napiętą struną
Czas spuścić z tonu, trochę się stoczyć
Wypoczynkowo obsunąć
Pora balladkę w morał ustroić
Więc - chociaż bywa rozmaicie
Staczać się trzeba powoli
Żeby starczyło na całe życie

wtorek, 28 czerwca 2011

Tempus fugit

Vulnerant omnes, ultima necat - wszystkie ranią, ostatnia zabija. Taki napis umieszczano na zegarach wieżowych, kiedyś. Prawdziwe to bardzo, nie tylko w odniesieniu do godzin. Można dodać polskie przysłowie: póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie. Właśnie się urywa.

poniedziałek, 27 czerwca 2011

I po co było?

Czytam i oczom własnym nie wierzę. Pod tekstem o wypadkach drogowych podczas ostatniego weekendu ktoś, komentując czołowe zderzenie samochodu prowadzonego przez idiotę bez prawa jazdy, napisał, że gdyby były autostrady, to by nie było zderzeń czołowych. Logiczne. Ale skromnie potraktował ów komentujący przyczynę. Jestem bardziej radykalna, a co mi tam. Ano, gdyby jakiś kretyn nie wynalazł koła, nie byłoby czym się zderzać. A gdyby inny idiota nie wynalazł pisma, to by o tym nie pisano! Wniosek niby zgodny z logiką, ale trzepie mnie, kiedy taka retoryka się pojawia, np. podczas rozmów o katastrofie smoleńskiej. Gdyby nie... to... itp. I po jasną cholerę było złazić z drzewa, człecze pierwotny i wynalazków dokonywać?
W celu poprawienia sobie nastroju udałam się po nową bluzkę do beżowych lnianych spodni. Zakupów nie lubię, chciałam szybko. Ale niestety, po drodze zajrzałam do sklepu muzycznego. Wyszłam z płytami Etty James i Little Walker'a. No to bluzka sobie poczeka, w końcu nie jest taka niezbędna.

Hoochiie Coochie gal... I'd rather go blind... but not deaf.



I "Mały" Walker.

niedziela, 26 czerwca 2011

Żytni


Mój pierwszy chleb "bochenkowy". Pokrzywiony taki, niewprawnymi rękami lepiony. Poza tym nie kupiłam sobie specjalnego koszyka do wyrastania chleba (w specjalistycznym sklepie kosztuje ok. 100 zł.), tylko zwykły, wiklinowy. Łopaty do chleba też nie nabyłam, ani specjalnego kamienia używanego też do pieczenia pizzy. Upiekłam w zwykłym piekarniku, wyciągałam rękami parząc się - ale złapałam się potem za ucho. Chleb stygnie i będzie tak stygł kilka godzin, a mnie aż korci, żeby spróbować. Pachnie wspaniale. Tym razem jest to chleb żytni, bez dodatków. Nie wyrósł tak, jak powinien i popękał, mimo że nacięłam przed pieczeniem. Ale... per aspera ad astra, a właściwie przez nieforemne chlebki do, mam nadzieję, poprawności bochenkowej. Nim wstanie nowy świt, upiekę nowy chleb.


E.Fetting Nim wstanie świt


Ze świata czterech stron,
Z jarzębinowych dróg,
Gdzie las spalony,
Wiatr zmęczony,
Noc i front,
Gdzie nie zebrany plon,
Gdzie poczerniały głóg,
Wstaje dzień.

Słońce przytuli nas do swych rąk.
I spójrz ziemia ciężka od krwi,
Znowu urodzi nam zboża łan,
Złoty kurz.

Przyjmą kobiety nas pod swój dach.
I spójrz będą śmiać się przez łzy.
Znowu do tańca ktoś zagra nam.
Może już
Za dzień, za dwa,
Za noc, za trzy,
Choć nie dziś.

Chleby upieką się w piecach nam.
I spójrz tam gdzie tylko był dym,
Kwiatem zabliźni się wojny ślad,
Barwą róż.

Dzieci urodzą się nowe nam.
I spójrz będą śmiać się, że my
Znów wspominamy ten podły czas,
Porę burz.

Za dzień, za dwa,
Za noc, za trzy,
Choć nie dziś,
Za noc, za dzień,
Doczekasz się,
Wstanie świt.








czwartek, 23 czerwca 2011

Nie bądź smutna, no...

Gdyby komuś było dziś smutno....


wtorek, 21 czerwca 2011

Szczucie cycem

Zauważyłam niedawno umieszczoną na tramwaju reklamę jakiegoś sklepu meblowego. Widniały na niej kusząco ułożone na kanapie damskie nogi. Tekstu reklamowego nie pamiętam, widząc obraz zaczęłam się zastanawiać, czy to jest reklama mebli, czy zamtuza. Przyjrzałam się różnym innym reklamom. Spora część z nich kusi mniej lub bardziej roznegliżowanym ciałem kobiecym, nawet jeśli reklamuje się kuchenkę mikrofalową. Znaczy ona lepiej działa, gdy jest obsługiwana w negliżu? Nic to. Do kogo może taka reklama być skierowana, skoro około 45% ludności Polski to katolicy, dla których ciało kobiety to siedlisko szatana? Ano, pewnie dla tych 55% pozostałych, z których ponad połowa to kobiety.
I wymyśliłam taką oto historyjkę.

W pewnej wsi liczącej 100 mieszkańców zaprezentowano reklamę grabi ogrodowych - trzymała je w ręku wyjątkowo zgrabna i wyjątkowo roznegliżowana młoda kobieta. Czterdziestu pięciu mieszkańców wsi odwróciło ze wstydem wzrok widząc skrawek nagiego kobiecego ciała, albowiem ich religia mówi, że jest ono siedliskiem szatana. Pozostali mieszkańcy w liczbie 55 osób przyjrzało się reklamie bliżej. Dwudziestu ośmiu mieszkańców płci żeńskiej pobiegło do pobliskiego banku po kredyt na operacje plastyczną, żeby choć zbliżyć się do ideału. Pozostali, dwudziestu siedmiu mieszkańców płci męskiej (w tym nieletni), przyglądali się reklamie z roziskrzonym wzrokiem i zbierającą się w kąciku ust śliną. Zapałali chęcią zamiany dotychczasowych partnerek na lepsze modele. Ilu z nich kupi reklamowane grabie?

A właściwie dlaczego tych grabi nie trzymał jakiś roznegliżowany Apollo, choćby powiatowy?

Kot Simona



Moja kiciunia ma swój magazyn pod moim łóżkiem. Zabawki, papierki i wszystko inne. Ostatnio zaniosła tam moją szczotkę do włosów. Ot, doszła pewnie do wniosku, że mojej fryzurze i tak nic nie pomoże.

sobota, 18 czerwca 2011

Siedem grzechów głównych Luxuria


Według doktryn kościoła katolickiego nieczystość ma wiele postaci: rozwiązłość, masturbacja, nierząd, pornografia, prostytucja, gwałt, cudzołóstwo, kazirodztwo, pedofilia, współżycie homoseksualne (por. KKK 2351-2359).
Nie wszystkie wyżej wymienione symptomy nieczystości znajdują potwierdzenie w fundamencie wiary katolickiej - Biblii.




Biżuteria S.Webstera "Nieczystość"


"Tam, gdzie rządzą moje żądze, tam, niestety, ja nie rządzę" - Sztaudynger napisał. Nie rozumiem, czemu kościół czepia się tak bardzo życia seksualnego. Panowie, którzy z racji wybranej drogi życiowej (teoretycznej abstynencji płciowej) decydować chcą o czymś, z czym nie mają do czynienia w życiu. O ile np. potępienie kazirodztwa ma swoje uzasadnienie w naturze, o tyle np. potępienie masturbacji już niekoniecznie. No, chyba że szkoda milionów plemników, które mogłyby się stać członkami kościoła. Dla mnie nieczystość jest pojęciem znacznie szerszym. Oznacza nieczystość intencji przede wszystkim. Ale to inna historia.




Tak widzą "grzech nieczystości" inne religie. Rzecz względna zatem. Zależna od religii, jaką się wyznaje. Religia katolicka jest najbardziej restrykcyjna pod tym względem. Dziwi mnie kładzenie większego nacisku na sprawy seksu, niż na przykład na kłamstwo.












Do miłości /Jan Kochanowski/

Chyba w serce, Miłości, proszę nie uderzaj,
Ale na każdy członek inkszy śmiele zmierzaj!

I cała seria Sztaudyngera:

Kto śpi, nie grzeszy, więc miła osobo,
Nie będzie grzechu, gdy prześpię się z tobą.

By równowaga nie była zwichnięta,
Podnosząc suknię spuszczała oczęta.

Nigdy nie błądzę,
Gdy mam za kompas żądzę.

Lepszy cyc
Niż nic.

I Lec:

Nie fukajcie na mężczyzn panny i mężatki.
Ich cel jest tak przejrzysty jako wasze szatki.

Dialog w zamtuzie /A.Szczepkowski/

Grzeczny chciał przedtem dziewkę
Zabawić rozmową.
Spytał: "Pani zmęczona"?
Rzekła: "Stosunkowo".

O erotomance /A.Szczepkowski/

Wiemy o tobie wszystko
Po spotkaniu krótkiem -
Mówisz z nami półgębkiem,
Bo myślisz półdupkiem.

Nawet diwa poezji polskiej, Wisława Szymborska, popełniała niegrzeczne limeryki.

Raz Mozarta bawiącego w Pradze
Obsypały z komina sadze.
Fakt, iż potem w ciągu godziny,
Wymorusał aż cztery hrabiny,
Jakoś uszedł biografów uwadze.






piątek, 17 czerwca 2011

Siedem grzechów głównych Avaritia


Chciwość jest ślepa. Wyciąga przed siebie oślizgłe łapy zakończone pazernymi pazurami i zagarnia wszystko do bezdennej paszczy. Jest ślepa - ale musi słyszeć głosy zachwytu i zazdrości, że ona ma, a inni nie. Zaślepionej chciwości wszystko jedno, co jej w gardziel wpadnie. Musi mieć i już. Nienasycona jest i niczym nigdy się nie zapcha. Więcej, lepiej, dalej, szybciej. Byle śmieć, ale mieć go, mieć!

Biżuteria S. Webstera - pierścień Chciwość





Miauczy kotek: miau!
- Coś ty kotku miał?
- Miałem ja miseczkę mleczka,
Teraz pusta jest miseczka,
A jeszcze bym chciał.
Wzdycha kotek: o!
- Co ci kotku co?
- Śniła mi się wielka rzeka,
Wielka rzeka pełna mleka
Aż po samo dno.

/fragment wiersza J.Tuwima Kotek/

czwartek, 16 czerwca 2011

Siedem grzechów głównych Superbia


Peccata capitalia - siedem grzechów głównych. W Biblii nie pojawia się nigdzie określenie "grzechy główne". Księga Przysłów mówi: ... siedem budzi u Niego odrazę: (1) wyniosłe oczy, (2) kłamliwy język, (3) ręce, co krew niewinną wylały, (4) serce knujące złe plany, (5) nogi, co biegną prędko do zbrodni, (6) świadek fałszywy, co kłamie, (7) ten, kto wznieca kłótnie wśród braci...


Siedem grzechów głównych - H.Bosch


Współczesny kształty grzechom głównym nadał Henryk z Ostii w XII w.

1. Pycha Superbia
2. Chciwość Avaritia
3. Nieczystość Luxuria
4. Zazdrość Invidia
5. Nieumiarkowanie
w jedzeniu i piciu Gula
6. Gniew Ira
7. Lenistwo Acedia

SUPERBIA

...Kłapouchy, poczciwy, bury osioł, stał nad brzegiem strumienia i patrzył na swoje odbicie w wodzie.
- Imponujące - mówił.
- To jest właśnie to słowo. Imponujące."...
/A.Milne/

Jestem młoda, mam gdzieś wszystkie żałosne staruszki.
Jestem starsza, doświadczona - niech się smarkule nie odzywają, ja wiem lepiej.
Mam dobrą pracę, jestem szanowanym członkiem społeczeństwa - byle motłoch niech mi się nie plącze pod nogami.
Jestem szarym obywatelem, ledwo wystarcza mi do pierwszego - ale jestem dumna z siebie, że nie zaprzedałam się karierze i pieniądzom.
Czytam książki - ci, co nie czytają, są głupi i ograniczeni.
Nie czytam, nie jestem nieudacznikiem - ja działam, nie mam czasu na czytanie.
Mam męża - i wystarczy, gardzę tymi, co nie umiały męża złapać.
Jestem singielką, to brzmi dumnie. Robię, co mi się podoba w przeciwieństwie do tych głupich, ograniczonych gęsi domowych.


Kolekcja biżuterii S.Webstera, pierścień Pycha

Pycha! Pychotka!
Zupa faramuszką zwana:
2 litry jasnego piwa wlać do emaliowanego rondla. Włożyć 15 dag pokruszonego miękiszu żytniego chleba. Doprowadzić do wrzenia. Dodać 1 łyżkę masła, cynamon, gałkę muszkatołową, 2 goździki, 2 ziarna kardamonu, pół łyżeczki kminku, szczyptę soli i 10 dag cukru. Wymieszać. Przetrzeć zupę przez gęste sito, dodać 1 l wrzącej wody. Wymieszać, przykryć i odstawić na 15 min. W tym czasie 20 dag twarogu pokroić w kostkę. Zupę wlać do talerzy, posypać pokrojonym twarogiem i ewentualnie grzankami.
Ależ pycha!

środa, 15 czerwca 2011

wtorek, 14 czerwca 2011

Urocza pupa w oknie

Wielokrotnie słyszałam lub czytałam, że złośliwość jest cechą ludzi inteligentnych. No to ja się nie zgadzam. Owszem, żeby być złośliwym inteligentnie, trzeba być inteligentnym. Ale generalnie złośliwość jest cechą ludzi zwyczajnie złośliwych. Nie ma to wiele wspólnego z inteligencją poza, jak wspomniałam, poziomem owej złośliwości. Bywam złośliwa w odpowiedzi na coś, czasem bardzo jadowicie złośliwa. Nie otwierają mi się gruczoły jadowe, gdy nie jestem atakowana, krzywdzona, zaczepiana. Staram się unikać, dopóki mogę. Skłamałam. Czasem jestem złośliwa ot tak. Przykład: wracałam z pracy autobusem. Siedziałam przy oknie, obok mnie dziewczyna mogąca być moją córką (coraz więcej takich dziewczyn widzę!). Po przeciwnej stronie siedział jej kolega czy chłopak, trudno było wyczuć. Dziewczyna była oddolnie dużego rozmiaru, buzia dość ładna, rozmowa z chłopakiem o niczym. Kiedy autobus zatrzymał się na przystanku dziewczyna zaczęła psykać porozumiewawczo w stronę chłopaka. Nie rozumiałam o co jej chodzi, chłopak też nie. Indagowana przez niego powiedziała wskazując na panie, które właśnie weszły do autobusu i powiedziała: jak TAKIE wchodzą (tu pokazała jednocześnie opieranie się na lasce), to patrz w okno, udawaj, że nie widzisz. Chłopak się zaśmiał, a mnie zrobiło się nijako. Odezwałam się do dziewczyny: wiesz dziecko, mam nadzieję, że jak będziesz w wieku tych pań, to nie będziesz miała gdzie swojej uroczej pupy... oj przepraszam, przesadziłam z tym urokiem... że nie będziesz miała gdzie pupy posadzić, bo miejsca będą zajęte przez patrzących w okna. Para wysiadła na następnym przystanku. A ja zaczęłam się zastanawiać, jaki się ze mnie paskudny babsztyl zrobił. Złośliwy. To może jednak uznam, że złośliwość jest cechą ludzi inteligentnych? Będzie mi jakoś łatwiej ze sobą wytrzymać, no.

poniedziałek, 13 czerwca 2011

Puknięty żołądź

Czemu serce ustawno sie chwieje w ciele? Odpowiedź: Bowiem sie w nim rodzi z jego gorącości duch, który jest subtylniejszy niż wiatr; także on mnożąc się ustawno, szuka mieśca szyrszego w pośrzodku serca, roztwarzając je i podnosząc. Jakoż sie tego podoba ukazuje w żołędziu włożonym w ogień, gdzież ciepło ogniowe wilgość żołędzia zagrzewając rozpuszcza ją a czyni subtylniejszą, która więc potym, szukając mieśca szyrszego, rozchodzi się po żołędziu tak im poruszając, iż on wyskakuje z ognia i puka sie.

/Andrzej Glaber z Kobylina "Gadki o składności członków człowieczych", 1535/

Książka Glabera uważana jest za pierwszy polski podręcznik antropologii. Zarówno Glaber, jak Jasiński, Haur i zapewne inni, których dzieł jeszcze nie czytałam, opierają się w opisywaniu człowieka na "Fizjognomice" Arystotelesa. Przeczytałam "Fizjognomikę" z otwartą buzią. W czasach, kiedy żył Arystoteles, nie było narzędzi naukowych, jakimi dziś się dysponuje. Wnioski wyciągał na podstawie obserwacji, praw rządzących przyrodą. Nie miał pod ręką encyklopedii, czy Wikipedii, a trafne owe wnioski wyciągał. Żałuję, że go nie znałam. A do "Fizjognomiki" wrócę, jej ślady znalazłam nawet w traktacie o chemii Sędziwoja.

Mój zakwas wziął i zdechł. Trąba albowiem ze mnie straszna - rozrabiając chleb sypałam od razu sól i kilka łyżek takiego posolonego zakwasu odstawiałam do lodówki. Dlatego ostatni chleb nie chciał wyrosnąć. Ech, a trzeba było mądrzejszych spytać. Ale nic to, nowy zakwas już się robi, będzie chleb znów pachniał za kilka dni.

niedziela, 12 czerwca 2011

Ya maha(m)

Mój brat kupił starą Yamahę i postanowił przewieźć na niej starszą siostrę. Dostałam śmieszny kubraczek, kask i przykazania: sztywno siedź i pochylaj się razem z motorem, bo inaczej się wywrócimy. Zięć stojący z boku uśmiechał się pod nosem, bo wiedział, że motor lubię i specjalnych instrukcji nie potrzebuję. Ale brat instruował z poważną miną, więc nie wypadało przerywać. Pojechaliśmy na cmentarz, żebym mogła zobaczyć symboliczną tabliczkę, jaką brat umieścił dla naszego wujkodziadka, który zginął prawdopodobnie w obronie Kępy Czerniakowskiej w 1939 r. Tabliczkę obejrzałam, grób prababci oczyściliśmy wspólnie z chwastów i wtedy pojawił się w pobliżu jakiś pan, któremu brat przyglądał się z zainteresowaniem mrucząc do siebie: K. czy nie K.? Nie odzywałam się, bo żadnego K. nie znam. I tu brat zyskał mój podziw. Krzyknął uprzejmie do pana: Dzień dobry! Czy pan ma na imię Tadeusz? Tak - odpowiedział pan zdziwiony wyraźnie zaczepką. K.? - kontynuował brat. Tak, K. - pan był zdziwiony coraz bardziej. Ja jestem Piotr.... syn Tadeusza. I zaczęło się ściskanie rąk i nóg, okrzyki powitalne itd. Mila rozmowa, wspominanie i takie tam. Czym brat wzbudził mój podziw? Ano tym, że zaczepił potencjalnie obcego człowieka. Ja bym się w życiu nie odważyła, nieśmiała jestem. I tym, że pamiętał człowieka sprzed lat chyba dwudziestu. Na wszelki wypadek teraz będę każdego napotkanego pana pytać: czy pan ma na imię Tadeusz? I mam nadzieję, że za tydzień znów pojeżdżę i zakrzyknę: Ya maha(m) wam z siodełka )).
Kiedy wróciliśmy czekał na nas pstrąg w ziołach, pyszne ziemniaczki z przyprawami i grillowane bakłażany, które okazały się kabaczkiem ). A potem było już normalnie, powrót do domu. Znów budują w pobliżu nowe bloki. Trzy. Dwa z nich są jasne, jeden prawie czarny. Pewnie zamieszka w nim zorganizowana grupa satanistów. Nasz klient - nasz pan. K?

sobota, 11 czerwca 2011

Do trzech

Kłamstwo /S.Jachowicz/

— Ach, ratujcie! ratujcie! wołał pasterz młody,
Najpiękniejszą owieczkę wilk mi porwał z trzody.
O, ratujcie, ratujcie! — Przybiegli pasterze,
A on w śmiech: — Jam żartował, on jeszcze nie bierze,
Chciałem tylko doświadczyć, czy dobrze czuwacie,
Może mi się kiedy zdacie.
Ha, ha, ha, jakżem was też wyprowadził w pole.
Raz, drugi się udały podobne swawole,
Ale jednego ranka,
Wilk doprawdy pięknego porwał mu baranka.
Pasterz w krzyk i pomocy zewsząd z płaczem wzywa,
Nikt nie przybywa.
I prosi i błaga,
Nic nie pomaga.

Wilk uniósł zdobycz, pasterz poniósł stratę.
Taką się to za kłamstwo odbiera zapłatę!

piątek, 10 czerwca 2011

Mania

Pewną suricatę* z Poznania
cechuje obrzydliwa mania.
Dnie i noce szpieguje,
choć to całkiem nie licuje
z wizerunkiem damy z Poznania.

*suricata suricata - drapieżny ssak z rodziny łasicowatych

Obrzydliwe zwierzątko, prawda?

Przytul mnie...



Czy musimy się przebrać (kamuflować, charakteryzować), by się zbliżyć do siebie?

To niemiecka kampania społeczna, moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Bo ile osób przytuliłoby się do tego chłopaka, gdyby nie miał kostiumu misia? Jak często widzę ludzi udających kogoś innego, by być zaakceptowanym? Gest prosty i zwyczajny, a daje mnóstwo ciepła i dobra.
A propos... Polski Dzień Przytulania już 24 czerwca. No niech mnie ktoś przytuli...

czwartek, 9 czerwca 2011

Moc

MOC, nieMOC i przeMOC
Moc - mogę
Niemoc - nie mogę
Przemoc - muszę
Jeśli mocy jest więcej, niż niemocy i przemocy - mogę czuć się wolna. Jeśli chcę i mogę, to już bajka. Im bardziej chcę, tym więcej mogę. Silniejsza motywacja wyzwala moje lepsze "ja", a przez to rośnie moja siła sprawcza. No to spraw Panie, by mi się chciało tak, jak mi się nie chce.

środa, 8 czerwca 2011

Dieta cud


Przekręć głowę w prawo, następnie w lewo.
Powtarzaj za każdym razem kiedy ktoś zaproponuje ci coś do jedzenia.
Jednakże...
Prędzej wielbłąd przez ucho igielne...

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Tojkowe urodziny

Tojka! Coco jumbo i piersi do przodu!

Skazana

I wezwał Pan babę przed oblicze swoje zagniewane i z oburzeniem boskim rzekł jej był: Jak ty babo jedna wyglądasz? Spójrz tylko na siebie! Nadwagę masz, i to wcale nie mózgu, co byłoby wskazane. Nos masz garbaty, nóżki krótkie. I w ogóle jakaś takaś jesteś... bleee. I czymże tu oko boskie ucieszyć, o chłopskim nie wspominając? Zapłonęła baba wstydem babskim i cztery łzy z ócz szmaragdów jej spłynęły: jedna za przeszłością durną, druga za teraźniejszością chmurną, trzecia za przyszłością niewiadomą. Czwarta spłynęła na wszelki wypadek. I rozsierdził się Pan był na babę, bo nie dość, że brzydka, to i głupia. Miast nad wyglądem swym popracować, szloch tylko potrafi z piersi babskiej obfitej wydobyć. I skazał Pan babę mocą boską swą za jej wygląd na wyglądanie tak po wsze babskie czasy. Bez prawa do zwolnienia warunkowego.

niedziela, 5 czerwca 2011

Cudzy teatr

Każdy szczęściu dopomoże, każdy dzisiaj wygrać może! Czarna przegrywa, czerwona wygrywa!
Trzy kubeczki, dwie czarne kulki i jedna czerwona. Albo trzy karty w takim samym zestawieniu kolorystycznym. Nie jestem matematykiem, nie znam prawdopodobieństwa wygranej, ale jak nie spojrzeć, czarnego więcej. Wygranym jest ten, kto nakręca grę - Franek Dolas wiedział, co robi. W ludzkiej naturze tkwi hazard, organizm potrzebuje adrenaliny. Toteż pchają się ludzie drzwiami i oknami do hazardu, każdego możliwego. Co sprytniejsi mają własne kubeczki i własne kulki.
A mnie się już nie chce grać cudzych gier w cudzym teatrze, mówić cudzym tekstem czytanym z cudzego scenariusza, w cudzych dekoracjach. Moje własne teksty nadają się tylko do teatru pantomimy. Tak więc nie zagram więcej w czarne-czerwone. Zagram w swoje. W zielone. Bez publiczności. Bez scenariusza. Bez dekoracji. Odpłynę sobie w didaskalia.

sobota, 4 czerwca 2011

Bez słów

Bo i po co słowa, kiedy się coś takiego słyszy?


Opalanie


Tak się należy opalać, proszę państwa!






















Tak udajemy, że się chowamy.




















A tak udajemy, że pomagamy pani zmywać.

czwartek, 2 czerwca 2011

Chleb powszedni




Przed chwilą zjadłam kromkę pierwszego upieczonego przeze mnie chleba. Jeszcze ciepły. Zakwas dojrzewał przez kilka dni, nie mogłam się już doczekać. Dziś wreszcie upiekłam. Czuję się, jak chlebowa dziewica. A chleb jest pyszny! Zrobiłam zdjęcia, ale oczywiście nie mogę znaleźć kabelka, więc dam później (jeśli kabelek znajdę).
Podaję przepis na wszelki wypadek:
Zakwas: trzy łyżki mąki żytniej razowej wymieszać z mniej więcej szklanką wody - ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce. Codziennie zaglądać i dokarmiać łyżką lub dwoma mąki razowej. Proces trwa 4-5 dni. Zakwas jest gotowy, kiedy ma wyraźnie kwaskowaty zapach i "burzy się" w naczyniu.







A teraz sam proces pieczenia:
Zakwas mieszamy z łyżką soli, dwiema szklankami wody, dwiema szklankami mąki razowej, dwiema szklankami mąki pszennej i dodatkami. Ja wrzuciłam otręby pszenne. Ilość mąki regulować w zależności od smaku, jaki chce się uzyskać. Ja dodałam więcej razowej. Ciasto ma mieć konsystencję trochę gęstszą, niż ciasto na racuchy. Odstawić w spokoju i cieple na kilka godzin, aż zacznie rosnąć. Piec około godziny, zaczynając od 175 stopni. Stopniowo zwiększać temperaturę do 200 stopni, spryskując wodą co jakiś czas. Wtedy nie pęknie. Można też przeciąć ciasto po jakichś 15 minutach w tym samym celu - żeby chleb nie popękał.
Z ciasta odjąć pół szklanki i włożyć do słoiczka. To będzie kolejny zakwas. Przechowywać w lodówce, a kiedy chce się znów użyć do chleba - na kilka godzin przed pieczeniem wyjąć z lodówki i w ciepełko włożyć.
Mój chleb jest trochę mało foremny - dałam niewłaściwą formę, powinnam piec w takiej jak keks. Niestety, zapomniałam i włożyłam do zwykłej, dość szerokiej.
Jestem z siebie dumna. Po raz pierwszy od dłuższego czasu jestem z siebie naprawdę dumna. Wczoraj upiekłam dwie tarty: jabłkową i truskawkową. Dziś chleb. Świetnie się czuję w roli garnkotłuka, czyli kuchty, parzygnata, przaśnej baby. A chleb smakuje wyśmienicie.


Jak szaleć, to szaleć: moje tarty.

jabłkowa

i truskawkowa


Update: znalazłam kabelek!

Wygina ciało



To podobno gdzieś w Paryżu, w pobliżu Notre Dame. A on tańczy dla Esmeraldy.