piątek, 22 lipca 2011

Homo historicus

Czytam "Homo historicus" M.Bradbury'ego. Z trudnością czytam - zbyt wiele asocjacji z różnymi okresami mojego życia, a były to momenty dość bolesne. Niemniej jednak czytam. Książka została wydana w 1975 r. (to ważne kiedy, bo nie byłoby jej, gdyby nie wiosna ludów 68) i jak autor stwierdza:..."głównym celem jest zawsze przedstawianie, w bardziej czy mniej komicznej formie, problemów współczesnego liberalizmu i odpowiedzialności moralnej". Nieczęsto zdarza mi się czytać zdania, czy opinie książkowe, pod którymi mogłabym się z czystym sumieniem podpisać. Pod zdaniami Bradbury'ego mogę nader często. Znaczące cytaty, z różnych względów znaczące, poniżej. Polecam lekturę, choć nie jest ani lekka, ani łatwa. Wiele obnaża. Gry, w które ludzie grają od kiedy istnieje ludzkość. Manipulowanie ludźmi, wydarzeniami. Homo jest zwyczajnie historicus i w genach po przodkach dziedziczy umiejętność tychże gier. A że czasem zdarzy się homo histericus? Koszta uboczne i ani trochę nie wpływające na całość. Szkoda tylko, że geny z mojego punktu widzenia atrakcyjne, są genami recesywnymi.
..."Pochodzili oboje z ustabilizowanych i dość purytańskich rodzin, usytuowanych społecznie w owym niejasnym rejonie granicznym, pomiędzy anarchizmem klasy pracującej, a konformizmem klasy średniej. (...) Horyzonty myślowe (...) uległy poszerzeniu w wyniku wykształcenia średniego i wyższego, lecz ich pogląd na samo wykształcenie przypominał ten, jaki wyznawali ich rodzice. Miało być ono godziwym środkiem poprawy bytu, awansu, zdobycia jeszcze większego szacunku otoczenia. Krótko mówiąc, zmienili swoją pozycję społeczną, nie zmieniając systemu wartości; zachowali ze wszystkimi szczegółami kodeks moralny oparty na restrykcjach, przyzwoitości i potrzebie szacunku".
..."Myra stała wyżej od niego pod względem społecznym, miała typowo burżuazyjne ambicje, (...). zanim się połapał, tkwił po uszy w gratach. Przestał myśleć; ugrzązł w tym nieprawdopodobnym pseudoburżuazyjnym światku, stracił świadomość społeczną (...). Jak powiada Marks, im więcej masz, tym mniej jesteś"...
Straszne, jak bardzo posiadanie rzeczy wpływa na świadomość, a właściwie jej brak. Byt określa świadomość. A skoro byt stricte materialny, to i świadomość skupiona na materii. Nie wartościuję, zastanawiam się tylko, na ile ja jestem przywiązana do materii (całkiem niedawno zazdrościłam księdzu Bonieckiemu posiadania 8 tysięcy książek). I na ile moje korzenie rodzinne wpływają na mój system wartości. Nie tkwię, mam nadzieję, w bogoojczyźnianej i publisiowatej hipokryzji. Ale, czy nie posuwam się w tym za daleko?

No proszę, a mówiłam, że kiedyś wrócę do Baldwina... "Świat zamyka nas w pułapce roli, którą gramy, i bardzo trudno jest zachować czujność, zbudować dystans pomiędzy obrazem nas widzianych z zewnątrz i tym, kim jesteśmy w istocie"... Kim jestem zatem w owej istocie?

1 komentarz:

  1. Przeczytałam. Odniosę się innym razem. Bardziej przygotowana. Napomknę tylko,że "mniej znaczy więcej". Przynajmniej w odniesieniu do dóbr materialnych. staram się o tym pamiętać. Buziak.

    OdpowiedzUsuń