O wartości kobiety decyduje mężczyzna, JEJ mężczyzna. Jako że mężczyzny nie posiadam i posiadać nie zamierzam, jestem bezwartościowa. Nie posiadam wielu rzeczy, dlaczego zatem brak akurat mężczyzny u mego boku ma być wyznacznikiem mojej wartości? Mężczyzna sam w sobie jest tą wartością, z której spływać ma na mnie światło i dźwięk. A ja, jako to tremo, odbijać jego mam. Panie mężczyzn posiadające, z wyższością i pogardą patrzą na te "bez". I nawet te, które niegdyś głosiły "wolność, równość i braterstwo" w momencie zaposiąścia pana, zmieniają się w lustereczka, co to panu mówią, jaki to on najpiękniejszy na świecie. Kobieta bez mężczyzny bowiem jest, jak ryba bez roweru. A celem każdej ryby, jak wiadomo, jest jazda na rowerze, choćby i bez (u)trzymanki.
A jeśli... jeśli rzeczywiście, o wartości kobiety decyduje mężczyzna... O matko bosko!
A ja... habituuję.
A jeśli... jeśli rzeczywiście, o wartości kobiety decyduje mężczyzna... O matko bosko!
A ja... habituuję.
Ja tam feministką nie jestem i miejsce należne mężczyźnie ustąpię. Niech więc naprawi cieknący kran, przytarga ciężkie siaty i takie tam. Pani pana posiadać nie musi i moje patrzenie na tę co posiada i tę co nie takie samo będzie. Wiem tylko,ze w stadzie łatwiej i już.
OdpowiedzUsuńMi łatwiej, lepiej i przyjemniej bez "Pana".I jestem pewna, że wiele kobiet mających swego "Pana" bardzo mi zazdroszczą. Ja nade wszystki cenie sobie swoją wolność...i niech kto mówi co chce...Tojka
OdpowiedzUsuńA ja sobie coraz bardziej cenię święty spokój )). Może i łatwiej w stadzie, ale pod warunkiem partnerstwa. A najczęściej jest tak... albo ja jego, albo on mnie. Ja się nie nadaję ).
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze,że jestem cholerną estetką.I to było na tyle :-))
OdpowiedzUsuń