Horyzont jaki jest, każdy widzi. Jego wielkość, a właściwie szerokość zależy od pola widzenia. Na temat owej szerokości horyzontu zdarzało mi się w życiu wielokrotnie z różnymi ludźmi dyskutować. Całkiem sporo osób uważa, że szeroki horyzont szkodzi. Najlepiej jest skoncentrować się na swoim wąskim podwórku, wszak najważniejsze jest dbać o swoje. Zgadzam się - dbanie o swoje najbliższe otoczenie jest wręcz obowiązkiem. Nie wyklucza jednak szerszego spojrzenia. Jeśli myślę o niesprawiedliwości świata, nie oznacza to przecież zaprzestania dbania o najbliższych. Jeśli przejmuję się czyjąś krzywdą, nie oznacza to, że w związku z tym moje dzieci nie zjedzą dziś obiadu, itd. Staram się nie wartościować, nie potępiam tych, dla których horyzont kończy się na ich własnym podwórku, czy na ulubionym serialu. To jest ich wybór, tak chcą żyć. Zdarza mi się nie móc zasnąć, bo przeczytałam o szczególnie brutalnym morderstwie - ale rano wstaję i idę do pracy, żyję dalej... może tylko trochę mniej wyspana. Nie zmienia to jakości mojego życia, ani jakości życia moich najbliższych. Nie przestaję o nich myśleć, dbać, starać się, by im żyło się lepiej. Nie umiem jednakże widzieć własnym podwórkiem tylko ograniczonego horyzontu. Taka jestem i nic na to nie poradzę, tak, jak inni nie widzą szerszego horyzontu -oni też nic na to nie poradzą. Co nie wyklucza przecież życia obok siebie bez potępiania wzajemnych wyborów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz