niedziela, 11 marca 2012

Tempus fugit

Córka opowiedziała mi o niedawno przez nią obejrzanym filmie (chyba In time). Fabuła zasadza się na tym, że czas jest jedyną walutą. Ludzie rodzą się z jednakowym jego zasobem, za dobra wszelakie płacą minutami swojego życia. Zapamiętałam, że kawa kosztowała 30 minut, na rzecz sprzedawcy kawy oczywiście. Odpłynęłam myślami w taki świat. Zastanawiałam się na co wydawałabym swój czas. Kolejna refleksja nad podstawowymi wartościami w życiu. O wykorzystaniu czasu, jaki jest człowiekowi dany. Kolejny raz powtórzyłam sobie, że prawdziwą wartość ma dla mnie to, co zostanie, jeśli zabierze mi się wszystko, co posiadam materialnego. Kolejny raz powtórzyłam sobie, że wiele jest rzeczy, które nie są mi do szczęścia potrzebne. Nikt mi nie zabierze czułego spojrzenia moich dzieci, wyciągniętych łapek Majki, żeby wziąć ją na rączki i sprawdzić, co robi Zaraza. Nikt mi nie zabierze zaślinionego dzioba Jaśka. Nikt mi nie zabierze czasu spędzonego z miłością, ciepłem i serdecznością. A ja tego czasu nikomu bym nie oddała, nikomu poza tymi, których kocham. Nie chcę tracić czasu na to, co zbędne, na tych, którzy dla mnie swojego czasu nie mają. Szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz