I ogłosił Pan był konkurs na babę. Wymagania podał, ogłoszenie zamieścił wywieszając na płotach w ogrodzie pańskim, gdzie trzeba i czekał na chętne. Z Pańskiego punktu dowodzenia widział tłumy bab wszelakich przed płotami, zawzięcie studiujące wymagania pańskie. A były to wymagania, że ho ho! Panu bowiem potrzebna baba nad baby, ober baba, parade baba, baba di tutti babi. Włos i lico ma mieć niczym nie zmierzwione, ni wiatrem, ni myślą swobodną. Liczko gładkie, ale nie gładsze, niż Pańskie, by w Panu kompleksów nie budzić, póki śpią. Nóżki ma mieć zgrabniutkie, by spódniczkę kusą założyć mogła oko pańskie cieszącą. Włosy długie, rozum krótki, by nie peszyć Pana omnipotencji we wszystkich dziedzinach nauki. Włosy długie, ale przylizane schludnie. Żadnych cyklistek, masonek, żydówek, cyganek. Aryjka ma być, katoliczka chrześcijańska, heteroorientacyjna. Żadnych cudaków, odmieńców, odszczepieńców.
I patrzył Pan był na tłum przed płotami rzednący i sarknął był pod nosem pańskim: a niech to, żadna nie ma wymaganych kwalifikacji! Z kim mnie przyszło się zadawać, mnie, omnipotentnemu cudowi boskiemu? No z kim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz