Nie taki diabeł straszny... Bałam się tej bronchoskopii, jak ów diabeł święconej wody. Ciśnienie podniosło mi nawet włosy na głowie. Tymczasem nie było czego się bać. Przyjemne to nie było, bo jednak pakują rurę do gardła, ale spokojnie da się wytrzymać. Potem jest nieco gorzej, bo się chrząka, kaszle i w ogóle. Ale i to przechodzi, jeśli więc nie pojawi się u mnie odma, jutro pójdę do domu. Zrobiono mi jeszcze dziś (na wszelki wypadek) badania na gruźlicę i już. Teraz trzeba czekać na wyniki, około dwóch tygodni. Mój pan doktor mówi, że nie ma powodów do niepokoju, toteż spokojna jestem, wulkan spokoju po prostu. A pan doktor ma specyficzne poczucie humoru. Wracałam z pobierania krwi, już po bronchoskopii i pochrząkiwałam sobie nieco. Usłyszałam gromkie: "nie chrząkać, nie udawać, że to po badaniu". Z uroczym uśmiechem pan doktor to mówił, więc chyba rzeczywiście niczego się w tych płucach nie dogrzebał, uf.
Wnuki za mną tęsknią, o kotach nie wspominając. Córka podesłała mi wczoraj mms's z efektami tajfunu, jaki przeszedł przez moją łazienkę, podobno właśnie z tęsknoty. Któraś z moich słodkich koteczek rozszarpała na strzępy rolkę papieru toaletowego. Tęsknota, jak tęsknota. Mnie się wydaje, że obie panie są na mnie nieźle wkurzone i po moim powrocie dąsać się będą dni kilka. Ale skoro przeżyłam bronchoskopię, przeżyję i kocie dąsy.
solidaryzujac sie z teskniacymi z cala rozrzutnoscia wyrwalem sobie jeden siwy wlos ... )))))))Jestem niemal pewny ze po wszystkich ,prognozach ,przegladach i zabiegach przeskoczysz granice strachu.
OdpowiedzUsuńZostaw te włosy ). Przejrzana jestem wielopłaszczyznowo, prognozy nie są tragiczne, da się przeżyć. Myślałam, że najgorsza jest bronchoskopia i po niej nie będę się już bać niczego, myliłam się. Podobno jest jeszcze jakieś łykanie balonika w celu badania pojemności płuc czy jakoś tak, brrr... Dobrze, że mnie puścili, zanim ktoś pomyślał, że może i to badanie by się przydało ).
OdpowiedzUsuń