I ujrzała baba Pana ogród pański boskim kurcgalopkiem opuszczającego. I już, już na babskich ust korale cisnęło się pytanie: quo vadis, domine?... ale zdzierżyła, wytrzymała, odpuściła. Babską ciekawość zaspokoić postanowiła naocznie i nausznie, tak więc za Panem babskim truchcikiem podążyła. A Pan ogród własny, własną ręką założony i plewiony, opuszczał z głupawym uśmiechem na twarzy. Im bardziej od ogrodu się oddalał, tym uśmiech głupawszy się stawał. Cicho truchtała baba za Panem chcąc poznać ścieżki Pana koniecznie. I guzik zobaczyła albowiem Pan rozwiał się był we mgle, helem uprzednio dmuchnąwszy w babę i brzozą nagle wyrosłą zasłaniając jej widok Pański.
to już nie śmieszy to już przeraża .Słabe państwo moc swa pokazujace wobec małych i słabych, a miało być tak pieknie....ech chciałoby sie rzec quo tendis patriae
OdpowiedzUsuńTakie tempora nam się porobiły niestety.
OdpowiedzUsuń