Straszne narzędzie do flagellacji |
Chcąc rozweselić i pokrzepić zbolałą duszę mą, nabyłam dwa reprinty francuskich dziełek z XVIII w. - Sztuka pierdzenia Pierre'a Thomas'a Nicolas'a Hurtaut i Zewnętrzny afrodyzjak, dzieło anonimowe. Pierwszego reprintu jeszcze nie tknęłam, spodziewając się bowiem lektury smakowicie absurdalnej zostawiam ją na gorsze czasy. Tknęłam natomiast Zewnętrzny afrodyzjak. I okazało się, że jestem (nieświadomą do tego momentu) posiadaczką narzędzia do flagellacji.Narzędzie kupiłam na jakimś targu staroci dla żartu i niskiej ceny, nie podejrzewając, jaką mroczną historię może kryć. Wydawało mi się owo narzędzie zwykłą dyscypliną używaną przez srogich rodziców jako argument nie do odparcia. A tu proszę! Dowiedziałam się o flagellacji to i owo. Stosowana w dużych ilościach w klasztorach, zarówno męskich, jak i żeńskich, była substytutem (lub początkiem) zaspakajania chuci miłosnych, jak pisze autor "wenerycznych". Albowiem osiągnięta poprzez biczowanie pleców gorącość lędźwi zstępuje ku partiom wenerycznym i powoduje, w zależności od płci, sztywnienie lub wilgotnienie. Kary cielesne przy użyciu dyscypliny w szkołach i domach miały wzbudzać niepotrzebnie w dzieciach ową gorącość i sprowadzać je na złą drogę. Wspomina autor również o karach wymierzanych przez gorliwych spowiedników grzeszniczkom. Z tym większą zajadłością wymierzanych, im ponętniejszym tyłeczkiem się grzeszniczka odznaczała. Ilość i jakość grzechów nie miała tu znaczenia. Pouczająca lektura, toteż zrobiło mi się nieco weselej na duszy.
kazdy plaster dobry jesli skuteczny ,ale czas najwiekszym sprzymierzencem na rany-ale jak kazde lekarstwo dziala tez czesto w odwrotna strone...Pamietaj o prawidlowym dawkowaniu )))
OdpowiedzUsuńStaram się ). Wychodzi różnie, jak zwykle.
OdpowiedzUsuń