wtorek, 14 maja 2013

Widziałam orła cień

Dziewczę siedzące w autobusie było młode i ładne.Miało modną "bieberowską" grzywkę - sczesane na jedną stronę włosy z połowy głowy, trzymające się na drugiej połowie wbrew prawom fizyki, czyli dzięki tonie lakieru do włosów. Umalowane dziewczę było też modnie: blada twarzyczka, wyraźnie podkreślone oczy z długaśnymi rzęsami. Wyglądało dziewczę jednakże, jak zmoknięte, wystraszone ptaszysko. Duża główka schowana w wątłe ramionka, cienkie nóżki odziane w rurkowate spodnie, na nogach chyba baleriny. Ptasi efekt potęgowało górne wdzianko: jakiś szeroki kołnierz okalający twarz. W rachitycznych rączynach zakończonych długimi, szczupłymi palcami dziewczę miało modny czytnik e-booków i zerkało w niego czasem, kiedy skończyło się przyglądać swoim paznokciom pięknie na krwawo pomalowanym. (choć ani razu nie przerzuciło strony w czytniku, a nasza wspólna podróż trwała kilka przystanków). Na bladej twarzyczce grymas niezadowolenia, usteczka zasmarowane błyszczykiem i wydęte pogardą dla otoczenia. Uśmiechnęłam się do niej na przekór, jeszcze bardziej zapadła się w swoje okołnierzowane ramionka, jeszcze mocniej wydęła usteczka. Ikona stylu, ptasiakrew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz