wtorek, 10 stycznia 2012

Staromiejski bursztyn


Moja przychodnia lekarska mieści się na Krzywym Kole, więc dość regularnie bywam na Starym Mieście. Wczoraj byłam już po zmroku i pierwszy raz widziałam na żywo choinkę na Placu Zamkowym. Kiedy byłam tam na początku grudnia nie była jeszcze oświetlona. Wczoraj świeciła całą sobą. Rynek wreszcie stał się dawnym Rynkiem, pozbawionym już jarmarcznych bud świątecznych, wciąż natomiast był świątecznie oświetlony. Nawet Syrenka miała świąteczne ubranko. Mimo że święta już minęły, a wraz z nimi minął świąteczny nastrój, jakieś jego resztki błąkały się jeszcze na staromiejskich, prawie pustych uliczkach. Lubię Starówkę o każdej porze roku, ale ta świąteczna jest chyba najbardziej urokliwa. Wracając od lekarza, jak zwykle przystawałam długo przed sklepami z bursztynem. Patrzenie na złociste bryłki uspokaja moje myśli, stają się powolniejsze i cieplejsze. Nie wiem, jaka moc jest w bursztynie zaklęta, ale patrząc na niego odpoczywam słysząc szum morza i śpiew syren. Nie mam żadnej biżuterii z bursztynem, korale, które od kogoś kiedyś dostałam, powiesiłam na oknie w kuchni, żeby chroniły od złych mocy. W sypialni na parapecie mam bursztynowy drobiazg w szklanym pojemniku, pięknie przez niego świeci słońce. Rzewliwie i urokliwie mi po tej wizycie na Starówce. Nawet Kamienne Schodki stają się jakieś przyjazne po ostatnim remoncie, chyba nabierają już patyny koniecznej w tym miejscu. Następna wizyta za tydzień.

2 komentarze:

  1. mam w barku nalewkę bursztynową i powiem w tajemnicy że tez dobrze odgania te " złe moce"..)))

    OdpowiedzUsuń