czwartek, 23 lutego 2012

Pokraczna linia

Jak cię widzą, tak cię piszą. Nie mam na myśli szaty, co to człowieka nie zdobi. Mam na myśli wnętrze, które na twarz i inne części ciała wyłazi. Wiecznie niezadowolony wyraz twarzy, gorycz, gniew i złość powodują, że wygląda się odpychająco, mimo proporcjonalnej budowy ciała i klasycznych rysów. Szczęśliwa pokraka wygląda za to cudnie, aż miło popatrzeć. Wyczytałam gdzieś, że ludzie w dobrym związku potęgują swoją kobiecość i męskość. Czyli kobieta pełnią kobiecości rozkwita, mężczyzna promieniuje męskością. W pozostałych przypadkach kobieta babieje, a mężczyzna dziadzieje. Albo protiwpołożnie. Hłasko pisał, że z dobrą kobietą życie nie boli, ja bym powiedziała, że z dobrym partnerem życie nie boli. Jeśli uśmiecham się na widok partnera, jeśli rozmowa z nim jest jednym z jaśniejszych punktów dnia, to ja mogę być pokraką do końca dni swoich, szczęśliwą pokraką.

Ciężki to był dzień. Nie miałam siły nawet pyska otworzyć. Wieczorem odważyłam się zjeść sucharka. Zdołał się utrzymać w żołądku, hurra! Jedząc li tylko i wyłącznie z rozsądku pomyślałam sobie, że właściwie dobrze by było całkiem odzwyczaić się od jedzenia, to całkiem dobrze robi na linię. A linię mieć należy, no. Choćby pokraczną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz