Gdzieś w sieci, na przypadkowym blogu, przeczytałam notkę o samobójcach. Wydźwięk był mniej więcej taki: samobójcy to tchórze, nie liczą się z bólem bliskich itp. Nie zgadzam się.
W Polsce w ciągu roku popełnianych jest około 4 500 samobójstw. Część z nich, to samobójstwa ludzi młodych. Często są one próbą zwrócenia na siebie uwagi, czasem spowodowane są zaburzeniami okresu dojrzewania, niemożnością poradzenia sobie z czymś trudnym, przy prawdopodobnym braku wsparcia bliskich. Wiele tych młodocianych prób samobójczych jest na szczęście nieudanych. Jedną, inną, pamiętam ze szkoły średniej. W maturalnej klasie jakaś dziewczyna z tego samego rocznika popełniła samobójstwo zostawiając list i obwiniając profesorkę rosyjskiego - nie zdała egzaminu komisyjnego. Obrzydliwy to miało wydźwięk.
Inne powody najczęściej kierują ludźmi dorosłymi decydującymi się odebrać sobie życie. Rzadko można tu stwierdzić niedojrzałość, zaburzenia osobowości - poza grupą popełniającą samobójstwo w depresji, to odrębna całkiem sprawa. Pomijam też szantaże emocjonalne różnego rodzaju, czasem ktoś grozi osobie bliskiej samobójstwem chcąc coś na niej wymóc. Skutecznie, czy nieskutecznie wymusza, do samobójstwa w takich przypadkach raczej nie dochodzi. Zupełnie odrębną grupą są samobójstwa przemyślane, zaplanowane. Te nie są popełniane pod wpływem impulsu, nie są oznaką niedojrzałości. Wiele lat temu zaskoczyła mnie wiadomość o samobójstwie córki sąsiadów - młoda, ładna kobieta. Jak się okazało przygotowywała się do tego kroku dość długo: kończyła sprawy w pracy, odwiedzała rodzinę i znajomych. Tuż przed wykąpała się, pomalowała paznokcie i ubrała odświętnie. Myślę, że chciała w ten sposób jak najmniej problemów sprawić bliskim. Powód? Miała padaczkę, nie chciała zakładać rodziny i przekazać dzieciom choroby. Pomijam słuszność jej obaw, podjęła świadomą decyzję, w jej przekonaniu najlepszą, jaką mogła podjąć. Jej mama powiedziała wtedy, że bardzo ją boli odejście córki, ale szanuje jej wybór. Być może podobnie było z ostatnim, głośnym samobójstwem Andrzeja Leppera. Takiego dokonał wyboru w swojej sytuacji. I nie ma co się zżymać i twierdzić, że bardziej to boli jego bliskich, że sobie poradzą gorzej bez niego. Być może dokładnie skalkulował wszystkie za i przeciw, i to wyjście wydało mu się najlepszym. Ktoś inny, wiedząc, że choruje ciężko i za chwilę stanie się ciężarem dla bliskich, też może taką decyzję podjąć całkiem świadomie. Uogólnianie w tej materii nie jest dobrym rozwiązaniem. Za każdym razem jednak jest to wybór, jakiego dokonuje człowiek w odniesieniu do siebie. Ja to szanuję i nie potępiam.
Coraz trudniej jest bowiem żyć. Ktoś kiedyś powiedział, że prawdziwie żyje ten, kto żyje twórczo, nie odtwórczo. Dzisiejsze czasy produkują tych drugich, odtwórców. W mediach podaje się model życia,wyglądu, poglądów. Kult młodości, piękna, sukcesu jest wszechobecny. Odstający od takiego modelu jest skazany na swoisty ostracyzm: nie dostanie dobrej pracy, nie znajdzie partnera, nie osiągnie "sukcesu". Potrzeba dużej siły wewnętrznej, by nie poddawać się wizerunkowi propagowanemu w mediach. By nie poddawać się naciskowi publisi. By nie być konformistą. Niedawno obejrzałam w necie występ młodego chłopaka w naszym rodzimym "Mam talent". I komentarz jednego z jurorów: jesteś brzydki, ale uroczy. Trzepnęło mną. Chłopak nie był brzydki, on tylko nie miał plastikowej twarzy, jakie królują na ekranie. Podobno na drugiej półkuli (która wzorem dla nas jest), odkryto nowe zjawisko. Nazywa się ono lookizm i oznacza dyskryminację ludzi brzydkich. Kiedyś być może będzie karalne, jak rasizm, seksizm i inne -izmy.
Trudno jest żyć po którejkolwiek ze stron krzywej Gaussa. A ja zaczynam śpiewać z Villonem: bo starzy są tu na tej ziemi, jak grosz co wypadł już z obiegu... bo brzydcy są tu na tej ziemi, jak grosz co wypadł już z obiegu... bo inni są tu na tej ziemi...
W Polsce w ciągu roku popełnianych jest około 4 500 samobójstw. Część z nich, to samobójstwa ludzi młodych. Często są one próbą zwrócenia na siebie uwagi, czasem spowodowane są zaburzeniami okresu dojrzewania, niemożnością poradzenia sobie z czymś trudnym, przy prawdopodobnym braku wsparcia bliskich. Wiele tych młodocianych prób samobójczych jest na szczęście nieudanych. Jedną, inną, pamiętam ze szkoły średniej. W maturalnej klasie jakaś dziewczyna z tego samego rocznika popełniła samobójstwo zostawiając list i obwiniając profesorkę rosyjskiego - nie zdała egzaminu komisyjnego. Obrzydliwy to miało wydźwięk.
Inne powody najczęściej kierują ludźmi dorosłymi decydującymi się odebrać sobie życie. Rzadko można tu stwierdzić niedojrzałość, zaburzenia osobowości - poza grupą popełniającą samobójstwo w depresji, to odrębna całkiem sprawa. Pomijam też szantaże emocjonalne różnego rodzaju, czasem ktoś grozi osobie bliskiej samobójstwem chcąc coś na niej wymóc. Skutecznie, czy nieskutecznie wymusza, do samobójstwa w takich przypadkach raczej nie dochodzi. Zupełnie odrębną grupą są samobójstwa przemyślane, zaplanowane. Te nie są popełniane pod wpływem impulsu, nie są oznaką niedojrzałości. Wiele lat temu zaskoczyła mnie wiadomość o samobójstwie córki sąsiadów - młoda, ładna kobieta. Jak się okazało przygotowywała się do tego kroku dość długo: kończyła sprawy w pracy, odwiedzała rodzinę i znajomych. Tuż przed wykąpała się, pomalowała paznokcie i ubrała odświętnie. Myślę, że chciała w ten sposób jak najmniej problemów sprawić bliskim. Powód? Miała padaczkę, nie chciała zakładać rodziny i przekazać dzieciom choroby. Pomijam słuszność jej obaw, podjęła świadomą decyzję, w jej przekonaniu najlepszą, jaką mogła podjąć. Jej mama powiedziała wtedy, że bardzo ją boli odejście córki, ale szanuje jej wybór. Być może podobnie było z ostatnim, głośnym samobójstwem Andrzeja Leppera. Takiego dokonał wyboru w swojej sytuacji. I nie ma co się zżymać i twierdzić, że bardziej to boli jego bliskich, że sobie poradzą gorzej bez niego. Być może dokładnie skalkulował wszystkie za i przeciw, i to wyjście wydało mu się najlepszym. Ktoś inny, wiedząc, że choruje ciężko i za chwilę stanie się ciężarem dla bliskich, też może taką decyzję podjąć całkiem świadomie. Uogólnianie w tej materii nie jest dobrym rozwiązaniem. Za każdym razem jednak jest to wybór, jakiego dokonuje człowiek w odniesieniu do siebie. Ja to szanuję i nie potępiam.
Coraz trudniej jest bowiem żyć. Ktoś kiedyś powiedział, że prawdziwie żyje ten, kto żyje twórczo, nie odtwórczo. Dzisiejsze czasy produkują tych drugich, odtwórców. W mediach podaje się model życia,wyglądu, poglądów. Kult młodości, piękna, sukcesu jest wszechobecny. Odstający od takiego modelu jest skazany na swoisty ostracyzm: nie dostanie dobrej pracy, nie znajdzie partnera, nie osiągnie "sukcesu". Potrzeba dużej siły wewnętrznej, by nie poddawać się wizerunkowi propagowanemu w mediach. By nie poddawać się naciskowi publisi. By nie być konformistą. Niedawno obejrzałam w necie występ młodego chłopaka w naszym rodzimym "Mam talent". I komentarz jednego z jurorów: jesteś brzydki, ale uroczy. Trzepnęło mną. Chłopak nie był brzydki, on tylko nie miał plastikowej twarzy, jakie królują na ekranie. Podobno na drugiej półkuli (która wzorem dla nas jest), odkryto nowe zjawisko. Nazywa się ono lookizm i oznacza dyskryminację ludzi brzydkich. Kiedyś być może będzie karalne, jak rasizm, seksizm i inne -izmy.
Trudno jest żyć po którejkolwiek ze stron krzywej Gaussa. A ja zaczynam śpiewać z Villonem: bo starzy są tu na tej ziemi, jak grosz co wypadł już z obiegu... bo brzydcy są tu na tej ziemi, jak grosz co wypadł już z obiegu... bo inni są tu na tej ziemi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz