Statystyki mówią, ba, krzyczą, że w Polsce jest około 20% osób otyłych (wskaźnik BMI ponad 30) i około 35% osób z nadwagą (wskaźnik BMI od 25 do 30). Daleko nam do Ameryki, daleko nam do Wielkiej Brytanii też. Jednakże oznacza to, że ponad połowa społeczeństwa ma za dużo tu i ówdzie. No to ja się pytam: gdzie są sklepy z odzieżą dla tych ludzi? Asortyment dla BMI powyżej 25 jest mocno ograniczony. Są oczywiście sklepy wdzięcznie nazywane "dla puszystych", ale... W większości popularnych sieci odzieżowych króluje 38, w porywach do 40. W H&M, czy w C&A są działy dla większych rozmiarów, jednakże wisi tam zazwyczaj smętnie kilka łaszków, znakomita większość (śmiem twierdzić 90%) to wspomniane wyżej 38, a nawet 36. Jak dla mnie, to coś tu się nie zgadza. Rządzi u nas rynek, a ręka wolnego rynku jest nieubłagana: popyt ma decydować o asortymencie. Albo więc kłamią statystyki, albo wolny rynek w tym zakresie nawala. Odzieży w rozmiarach dla tych ponad 50% z nadwagą powinno być 50% na rynku, nieprawdaż? A nie ma. Istnieje jeszcze jedna możliwość: panie i panowie w rozmiarach słusznych zaopatrują się w innych krajach albo chowają się w szafie. Tej z ciuchami w rozmiarze 38.
oho, była na zakupach....;-))
OdpowiedzUsuńNie była, leży chora w łóżku i głupoty jej w głowie się lęgną ).
OdpowiedzUsuń