środa, 17 października 2012

Z konieczności

Z konieczności leżę w łóżku, mam więc dużo czasu na czytanie i za mało nowych książek. Wracam do czytanych kiedyś sprawdzając, jak się zmienia mój ich odbiór. Wzięło mnie na Thackeray'a. Pierścień i różę czytam z zachwytem. Z innymi przemyśleniami, niż przed laty. Cudna baśń - nie baśń. Obejrzałam też Targowisko próżności, bo okazało się, że książki nie mam na półce (pewnie zaginęła w czasie ktorejś z przeprowadzek). Nadrobię braki książkowe niebawem. Wracając do Thackeray'a... Magiczne przedmioty w Pierścieniu i róży nadają ich posiadaczom szczególną moc, zapewniają im szacunek, miłość i podziw otoczenia. W Targowisku próżności tę moc mają pieniądze i "stosunki". 
Dziś magiczne przedmioty są ogółowi dostępne. Każdy może skorzystać z usług stylisty, chirurga plastycznego i czego tam jeszcze. Wystarczy w siebie zainwestować i już. Aż mnie palec swędzi, by wspomnieć Natalię S. Ale nie wspomnę, bo obawiam się, że otworzę lodówkę, a w niej... Współczesna baśń opowiadałaby o Różyczce, która zainwestowawszy w siebie (duże oczy, ponętne usta i takie tam) stałaby się najbardziej pożądaną celebrytką. O Angelice, która posiadawszy wdzięk i oblicze za rozumem tęskniące oraz biust odsłaniany przy każdej nadarzającej się okazji, byłaby podziwiana za samo uświetnienie swoją obecnością imprezy dowolnej. Bez potrzeby otwierania ust nabrzmiałych kolagenem, silikonem czy czymś podobnym.

2 komentarze: