niedziela, 4 listopada 2012

Niechcemiś

Podziwiam pewną starszą panią za jej niegasnącą nadzieję. Pani ma ponad siedemdziesiąt lat i jest zalogowana w serwisie randkowym. Wciąż poszukuje towarzysza życia i wciąż ma nadzieję, że go spotka. Do czego jest jej to potrzebne, nie mam pojęcia. Pewnie czuje się samotna, choć ma rodzinę: dzieci i wnuki. Odkąd ją jednak znam była przeświadczona, że mężczyźni to treść, osnowa i wątek, ryba i rower. Czasem mnie pyta, czy kogoś mam. Dla niej to ważne, nie wiem, czy nie najważniejsze. Pamiętam czasy, kiedy byłam zamężna, miałam chyba wtedy dla niej większą wartość. Choć nigdy tego nie artykułowała, czułam, że tak jest. Wtedy miałam za złe, teraz ją zwyczajnie podziwiam, że jej się jeszcze chce. Mnie się bowiem już nie chce. Nie chce mi się słuchać wyświechtanych komplementów, nie chce mi się uciekać przed trzymaniem drabiny, gdy jestem w spódnicy i nie chce mi się nadstawiać plecków do umycia. Nie chce mi się tłumaczyć, że moją wartością nie są piersi a la Natalia S. Nie chce mi się słuchać, jaka to ja jestem dobra i spokojna. Nie chce mi się już nikomu nic tłumaczyć, nie chce mi się rozumieć, interpretować, domyślać się. Nigdy nie byłam dobra w tańcu godowym, a teraz nie mam ochoty już na żaden wysiłek.

2 komentarze: