No właśnie, jeśli nie ksiądz, to kto?
Istnieją mistrzowie ceremonii, którzy pogrzeb świecki mogą poprowadzić.
Jest ich kilku w Polsce, zapewne o różnych umiejętnościach. Trudno jest
jednakże o świecki pogrzeb, zważywszy na zmonopolizowanie cmentarzy
przez kościół katolicki lub inny. Co prawda ustawa z 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz. U. Nr 11, poz. 62) gwarantuje
dostęp do cmentarzy wyznaniowych (przy założeniu, że będą na nim jeszcze
miejsca) dla osób innych wyznań lub bezwyznaniowych, w razie jeśli w okolicy
nie ma innego cmentarza, czyli jeśli nie ma możliwości miejscem swego
„spoczynku wiecznego" uczynić cmentarza komunalnego. W takim przypadku zarząd
cmentarza wyznaniowego jest obowiązany udostępnić miejsce pochówku bez
jakiejkolwiek dyskryminacji (art. 8 ust. 2). Późniejsza ustawa okołokonkordatowa z 26
czerwca 1997 r. o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz.
U. Nr
126, poz. 805), powtórzyła zasadę obowiązku pochowania osoby nie należącej do
wyznania posiadającego dany cmentarz, rozszerzając ją dodatkowo
o obowiązek
przyjęcia przez zarząd cmentarza wyznaniowego osoby nie należącej do
tego
wyznania, jeśli posiada ona nabyte prawo do pochówku na tym cmentarzu
(grobowiec rodzinny), także wówczas jeśli na cmentarzu tym pochowany
jest ktoś z jej najbliższych (małżonek, wstępny, zstępny, rodzeństwo,
przysposobieni; pomysł Unii Pracy, aby zaliczyć do tego również
konkubiny
nie przeszedł). Ponowne „przypomnienie" tej zasady nastąpiło w Deklaracji
interpretacyjnej Rządu dotyczącej Konkordatu, w związku
z postanowieniem o nienaruszalności cmentarza: „Pojęcie nienaruszalności
cmentarzy, użyte w artykule 8 ust. 3 Konkordatu, nie może być rozumiane
jako prawo do odmowy
pochowania na cmentarzu katolickim osoby innego wyznania lub
niewierzącej." /tekst z www.racjonalista.pl/
Wszystko
prawnie jest zatem możliwe, w praktyce pewnie bywa inaczej. A przecież
nie we wszystkich miejscowościach są cmentarze komunalne.
Jakiś
czas temu byłam na pogrzebie kościelnym, po którym w gronie
najbliższych pokazano zdjęcia zmarłej, przekazano o niej kilka słów.
Było to tysiąc razy bardziej wzruszające i ważne, niż pogrzeb kościelny,
który ksiądz odprawił beznamiętnie /choć dobrze, że beznamiętnie, bo
potrafi uatrakcyjnić kazanie na pogrzebie wypowiedziami o aborcji, jak
to miało miejsce ostatnio, na pogrzebie bliskiej mi osoby/. Nie było
nikogo, kto nie poczułby wzruszenia, obecności zmarłej. To było ostatnie
z nią spotkanie w prezentacji multimedialnej: zdjęcia, jej ulubiona
muzyka, w tle słowa o jej życiu, przyjaźniach, marzeniach. Tę
prezentację zrobiła moja młodsza córka. Chciałabym, żeby i mnie zrobiła
podobne pożegnanie. Nie chcę pogrzebu kościelnego "na wszelki wypadek",
jestem agnostyczką i nie wyobrażam sobie księdza znęcającego się nad
moimi najbliższymi kazaniem o grzesznym życiu. Chciałabym, żeby na moim
pogrzebie wspomniano mnie przez chwilę, ale nie smutno.
Każde życie ma kres i wcale nie oznacza to smutku, czasem to całkiem
niezłe zakończenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz