piątek, 2 listopada 2012

Jeśli nie ksiądz, to kto?

No właśnie, jeśli nie ksiądz, to kto? Istnieją mistrzowie ceremonii, którzy pogrzeb świecki mogą poprowadzić. Jest ich kilku w Polsce, zapewne o różnych umiejętnościach. Trudno jest jednakże o świecki pogrzeb, zważywszy na zmonopolizowanie cmentarzy przez kościół katolicki lub inny. Co prawda ustawa  z 31 stycznia 1959 r. o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz. U. Nr 11, poz. 62) gwarantuje dostęp do cmentarzy wyznaniowych (przy założeniu, że będą na nim jeszcze miejsca) dla osób innych wyznań lub bezwyznaniowych, w razie jeśli w okolicy nie ma innego cmentarza, czyli jeśli nie ma możliwości miejscem swego „spoczynku wiecznego" uczynić cmentarza komunalnego. W takim przypadku zarząd cmentarza wyznaniowego jest obowiązany udostępnić miejsce pochówku bez jakiejkolwiek dyskryminacji (art. 8 ust. 2). Późniejsza ustawa okołokonkordatowa z 26 czerwca 1997 r. o zmianie ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych (Dz. U. Nr 126, poz. 805),  powtórzyła zasadę obowiązku pochowania osoby nie należącej do wyznania posiadającego dany cmentarz, rozszerzając ją dodatkowo o obowiązek przyjęcia przez zarząd cmentarza wyznaniowego osoby nie należącej do tego wyznania, jeśli posiada ona nabyte prawo do pochówku na tym cmentarzu (grobowiec rodzinny), także wówczas jeśli na cmentarzu tym pochowany jest ktoś z jej najbliższych (małżonek, wstępny, zstępny, rodzeństwo, przysposobieni; pomysł Unii Pracy, aby zaliczyć do tego również konkubiny nie przeszedł). Ponowne „przypomnienie" tej zasady nastąpiło w Deklaracji interpretacyjnej Rządu dotyczącej Konkordatu, w związku z postanowieniem o nienaruszalności cmentarza: „Pojęcie nienaruszalności cmentarzy, użyte w artykule 8 ust. 3 Konkordatu, nie może być rozumiane jako prawo do odmowy pochowania na cmentarzu katolickim osoby innego wyznania lub niewierzącej." /tekst z www.racjonalista.pl/
Wszystko prawnie jest zatem możliwe, w praktyce pewnie bywa inaczej. A przecież nie we wszystkich miejscowościach są cmentarze komunalne.
Jakiś czas temu byłam na pogrzebie kościelnym, po którym w gronie najbliższych pokazano zdjęcia zmarłej, przekazano o niej kilka słów. Było to tysiąc razy bardziej wzruszające i ważne, niż pogrzeb kościelny, który ksiądz odprawił beznamiętnie /choć dobrze, że beznamiętnie, bo potrafi uatrakcyjnić kazanie na pogrzebie wypowiedziami o aborcji, jak to miało miejsce ostatnio, na pogrzebie bliskiej mi osoby/. Nie było nikogo, kto nie poczułby wzruszenia, obecności zmarłej. To było ostatnie z nią spotkanie  w prezentacji multimedialnej: zdjęcia, jej ulubiona muzyka, w tle słowa o jej życiu, przyjaźniach, marzeniach. Tę prezentację zrobiła moja młodsza córka. Chciałabym, żeby i mnie zrobiła podobne pożegnanie. Nie chcę pogrzebu kościelnego "na wszelki wypadek", jestem agnostyczką i nie wyobrażam sobie księdza znęcającego się nad moimi najbliższymi kazaniem o grzesznym życiu. Chciałabym, żeby na moim pogrzebie wspomniano mnie przez chwilę, ale nie smutno. Każde życie ma kres i wcale nie oznacza to smutku, czasem to całkiem niezłe zakończenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz