Ciężki ten przedświąteczny tydzień i obfitujący w wydarzenia niespodziewane. Robimy z córką zakupy na potęgę, byle zdążyć ze wszystkim. Przy okazji gadamy, dużo gadamy. I marzniemy, jako że - 15 było. Jasiek podobno cieszy się, że przyjdzie Mikołaj i babcia Jenia - nie wiem, czym zasłużyłam na bycie tuż za Mikołajem, ale miejsce zacne, więc nie marudzę. Marudzę z całkiem innego powodu. Otóż wracałam wczoraj z pracy Trasą Łazienkowską, którą autobus zwykle jedzie płynnie, bo jest buspass. Wczoraj na chwilę skończyła się płynność jazdy, autobus gwałtownie z jakiegoś powodu zahamował. Miła pani wpadła całym swym ciężarem na mój lewy bark i prawie zemdlałam z bólu. Ktoś mi ustąpił miejsca, ktoś dopytywał, co się stało, a pani pouczyła mnie co zrobić, uprzednio przeprosiwszy rzecz jasna. Okazało się, że pracuje w sekcji BHP, wie zatem, że w takim przypadku należy pójść do lekarza i zgłosić, że uraz nastąpił w drodze z pracy. Podobno można uzyskać odszkodowanie. Tłumaczyłam, że uraz już był, to uderzenie mogło coś ewentualnie naruszyć, ale upierała się, że powinnam to zgłosić. Każdy uraz się powinno zgłaszać. Odpowiedziałam, że nie czuję się urażona i to wywołało uśmiech na jej twarzy. No zgłoszę to, zgłoszę, po świętach. Przy okazji pomyślałam, jak fajni są ludzie, jak życzliwi sobie wzajemnie. Atmosfera w autobusie zrobiła się bardzo sympatyczna, ludziom jakby udzieliła się chęć pomocy. Naprawdę! Nikt nie potrącał staruszków, staruszkowie nie pyszczyli, ten spytał, czy pani nie ciężko z tymi zakupami, bo on może na kolanach potrzymać, inny ustąpił miejsca olśniewającej blondynce. I tak wymyśliłam, że wystarczy iskierka, a zaczyna się udzielać ciepełko. W którejś książce Musierowicz pojawia się idea ESD: Eksperymentalnego Sygnału Dobra. W książce działała, w życiu też działa, jak widać powyżej. Może warto nad tym pomyśleć świątecznie i zacząć się do siebie uśmiechać, nawet bolącymi barkami?
Zapomniałam z tego wszystkiego, że miałam marudzić. No trudno, pomarudzę innym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz