poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ech, ludzie

I wezwał Pan babę przed oblicze swoje boskie i oburącz ją chwyciwszy rzucił na najgłębszą wodę w stawie Pańskim. Zapiszczała baba była lecąc w stronę, w którą dłoń boska ją skierowała. Leciała nadzieję mając, że w ostatniej chwili Pan powstrzyma nieubłagane.  A Pan z bezpiecznej odległości przyglądał się był lecącej babie, pilnie zważając, by skrawka szaty boskiej nie ochlapała. I trzepnęła baba była w taflę stawu boskiego, aż wizg po ogrodzie rozszedł się był okrutny.  I na dno poszła była baba z honorem, ale nie dane jej było tam lec. Wypłynęła baba była na powierzchnię machając kończynami babskimi, by się na powierzchni owej utrzymać. A widok machającej baby tak ucieszny był, że Pan zapomniawszy o szacie zbliżył się był do stawu, by uważniej się przyjrzeć. I złapała była baba za skraj szaty Pańskiej złośliwie i wciągnęła była Pana w otchłań wodną, by samotną się w mokrym nieszczęściu nie czuć. A ptaszkowie niebiescy z otwartymi dzióbkami się owym harcom przyglądali i łebkami kręcąc z politowaniem ćwierkali półdziobem: ech, ludzie! Harce mokre im w głowie, a tu ogród Pański i zajęcia babskie odłogiem leżą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz