Kaszlę, kaszlę i kaszlę. Gardło mam w związku z tym zjechane, jak polska droga lokalna trzeciej kategorii odśnieżania. W oskrzelach, płucach, czy co ja tam mam, dudni, gra i śpiewa na różne tony. Bolą plecy, żebra i jeszcze jakieś inne organy, niezidentyfikowane przeze mnie. Biorę Acodin i staram się leżeć bez ruchu. Tak, jak teraz nigdy chyba nie kasłałam, choć w tym akurat mam całkiem niezłe doświadczenie. Samo wspomnienie o zapaleniu papierosa powoduje strach przed kaszlem. I to jest plus owego minusa - zero palenia. Jutro mądry lekarz i może jakieś sensowne leczenie. Zaordynowany przez dr Lakonicznego antybiotyk najwyraźniej nie działa. Syrop z cebuli z miodem nie działa. Czosnek nie działa ( może jedynie powodując oryginalny zapach). Własnoręczny sok z malin nie działa, kupny też nie. Nawet pobożne życzenia nie działają.
No to teraz jestem miękką staruszką kaszlącą w dotyku, no.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz