Ale się porobiło... Wnuki odwiedzone, piec naprawiony, nawet dodatkowa szafka w kuchni na butelki zrobiona. Obfita sobota to była. Dostałam też bardzo fikuśne urządzenie do szlifowania blatu w kuchni, ale nie starczyło już czasu. Urządzenie nie wymaga ode mnie używania siły, nie powinnam więc mieć problemu. Jutro albo pojutrze blat wyszlifuję, posmaruję olejem i gotowe. A potem będę leżeć kończynami do góry, jak panisko jakieś. I czytać będę, co czytać powinnam, choć za oknem wieje i dmucha, jak diabli. Moje dzwoneczki na balkonie tańczą jakiś upiorny taniec pobrzękując i podzwaniając donośnie. Każdy w innej tonacji. Mam na nogach bambosze, gra i śpiewa mi Artur Andrus "Duś, duś gołąbki", w kranie ciepła woda...
Szczęście lubi nosić bambosze, słuchać muzyki i czytać ciekawe rzeczy. I mieć w perspektywie gorącą wreszcie kąpiel.
To zapraszam Cie na Andrusa na mały jazzik
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=tOrEAng6Rvg