Leżę uczciwie, bo sił nie mam się ruszać. Mam wrażenie, że mimo przyjmowania antybiotyku, jest gorzej, niż było. Może dlatego, że wczoraj nie poleżałam. Był brat i koleżanka, dawno umówiona. Przygotowałam pieczonego pstrąga z bryndzą i koperkiem. Wyjęłam z piekarnika i koleżanka wydłubała dla siebie kawałek. Spróbowała i rzekła: pyszna rybka. W końcu i ja usiadłam i spróbowałam. Jak to była pyszna rybka, to ja jestem diva operetki wiedeńskiej! Była zwyczajnie zimna, choć upieczona. Okazało się, że mój piekarnik chyba wysiadł do reszty, musiałam zwiększyć grzanie na max i położyć rybę na najwyższej półce. Po kilkunastu minutach była wreszcie, jak zwykle. A koleżanka tłumaczyła się z tego "pyszna rybka", że niby nie wypada gospodyni koło pióra robić. Uśmiałam się, choć trochę było mi wstyd, że dałam plamę jako garnkotłuk. I będę jej tę "pyszną rybkę" wypominać długo, a co mi tam.
najwazniejsze ze sie nie spalila...rybka...
OdpowiedzUsuńZiemniaki też się nie przypaliły ))
OdpowiedzUsuńbezsilnemu garnkotłukowi nie wypada koło pióra robić..))
OdpowiedzUsuń