poniedziałek, 28 stycznia 2013

Zdeprawowany anioł


Lekarz stwierdził, że nic mi się na szczęście nie zapaliło, jednakże to paskudna wirusówka. Żadnego antybiotyku nie powinnam przyjmować, ale mam go skończyć plus leki, które dostałam dziś. W środę kontrola. 
Wracając od lekarza spotkałam zimowego Rzeckiego. Profesor tym razem miał znoszoną kapotkę ściśniętą skórzanym paskiem i, jak zwykle, chaplinowskie butki i laseczkę. Okrągłe okularki oczywiście i barankowa czapeczka. Szedł ulicą prezentując rozradowane oblicze. Przystanął i wskazując laseczką na padające z nieba płatki śniegu rzekł do mnie z charakterystycznym akcentem: bolszewicy nam zdeprawowali aniołki, aniele, widzisz? Wyrywają sobie piórka i zrzucają na ziemię, golizną świecąc w niebie. Zdeprawowane aniołki! Uśmiałam się oczywiście i już w lepszym humorze powędrowałam na przystanek. Dobrze spotkać Rzeckiego o śnieżnym poranku.
A teraz, jako że niekoniecznie powinnam leżeć, biorę się za katalogowanie książek. Na początek ściana przy wejściu.

3 komentarze:

  1. widzę że czujesz się dużo lepiej więc zacytuję....

    "Rób co chcesz, mów co chcesz, tylko nie pal!
    Całuj, grzesz, baw się, ciesz, tylko nie pal!
    Wracaj w deszcz, proszki bierz, tylko nie pal!
    Papieros to zguba i tuba tych sił,
    co szczują i knują, by Polak źle żył,
    oj żył, oj żył, oj żył..."

    OdpowiedzUsuń
  2. Deszczu chwilowo brak, ale jest śnieg. Proszki biorę, całuję koty, grzeszę... no, bawię się i cieszę też. I... nie palę ))))

    OdpowiedzUsuń
  3. i dobrze żyj, oj żyj, oj żyj, oj żyj.....)))

    OdpowiedzUsuń