Lekarz stwierdził, że nic mi się na szczęście nie zapaliło, jednakże to paskudna wirusówka. Żadnego antybiotyku nie powinnam przyjmować, ale mam go skończyć plus leki, które dostałam dziś. W środę kontrola.
Wracając od lekarza spotkałam zimowego Rzeckiego. Profesor tym razem miał znoszoną kapotkę ściśniętą skórzanym paskiem i, jak zwykle, chaplinowskie butki i laseczkę. Okrągłe okularki oczywiście i barankowa czapeczka. Szedł ulicą prezentując rozradowane oblicze. Przystanął i wskazując laseczką na padające z nieba płatki śniegu rzekł do mnie z charakterystycznym akcentem: bolszewicy nam zdeprawowali aniołki, aniele, widzisz? Wyrywają sobie piórka i zrzucają na ziemię, golizną świecąc w niebie. Zdeprawowane aniołki! Uśmiałam się oczywiście i już w lepszym humorze powędrowałam na przystanek. Dobrze spotkać Rzeckiego o śnieżnym poranku.
widzę że czujesz się dużo lepiej więc zacytuję....
OdpowiedzUsuń"Rób co chcesz, mów co chcesz, tylko nie pal!
Całuj, grzesz, baw się, ciesz, tylko nie pal!
Wracaj w deszcz, proszki bierz, tylko nie pal!
Papieros to zguba i tuba tych sił,
co szczują i knują, by Polak źle żył,
oj żył, oj żył, oj żył..."
Deszczu chwilowo brak, ale jest śnieg. Proszki biorę, całuję koty, grzeszę... no, bawię się i cieszę też. I... nie palę ))))
OdpowiedzUsuńi dobrze żyj, oj żyj, oj żyj, oj żyj.....)))
OdpowiedzUsuń